środa, 19 października 2022

Muzeum Zamoyskich w Kozłówce i kawałeczek Lublina

Minisłowniczek: link = adres internetowy - wszystko to co jest tu napisane na czerwono, wystarczy kliknąć :) 



Wczorajsza wycieczka wymusiła na wszystkich pobudkę o wschodzie słońca i już o 8:00 spotkaliśmy się na Placu Bankowym żeby wyruszyć na południowy-wschód. Ekipa z busa wyruszyła w trasę jeszcze wcześniej bo otrzymała zadanie odebrania pani przewodniczki i musiała nadłożyć drogi. Tym razemna wycieczkę pojechało nas 53 osoby. A że pogoda była przepiękna i krajobrazy za oknami cudowne, to podróż wcale nam się nie dłużyła i dostarczyła bardzo miłych wrażeń. Po raz pierwszy wybrały się z nami też dwie młode seniorki z Kijowa - Irena i Walentyna. Ich obecność, opowieści w autokarze, zdjęcia i filmy prosto z Kijowa, które nam pokazywały uświadamiają jak blisko nas jest ta wojna, która toczy się teraz w Ukrainie.


Już pierwsze spojrzenie na teren posiadłości Zamoyskich w Kozłówce zrobiło na nas duże wrażenie - wielki podjazd, bardzo elegancki i duży pałac, oficyny i inne budynki, klomby kwiatowe, a przy tym nawet jak na wysokiej klasy zabytek wyjątkowy porządek. Mieliśmy trochę czasu do wejścia do Muzeum, więc mogliśmy trochę pospacerować po długiej podróży i nieco się rozejrzeć, usłyszeliśmy też od pani Iwony trochę ciekawostek o posiadłości.


Wnętrza pałacu również wywarły duże wrażenie począwszy od sieni pałacowej, przez ozdobioną licznymi obrazami klatkę schodową, zielony gabinet hrabiego Konstantego Zamoyskiego i jego sypialnię, trzy salony, sypialnię pań na Kozłówce, gabinet i sypialnię hrabiego Adama Zamoyskiego, pokój ze zbiorami egzotycznymi, pokój kredensowy, jadalnię i bibliotekę, aż po dwie łazienki. Nienaruszone zbiory rodziny Zamoyskich, pełne wyposażenie pałacu, pamiątki i przedmioty codziennego użytku, wszystko w pięknie zaaranżowanych pomieszczeniach są niezwykłym zapisem historii rodu i kraju. Pięknie w klimat pałacu wpisują się też oprowadzające turystów panie ubrane w stylowe stroje.


Po zwiedzeniu pomieszczeń mieszkalnych przeszliśmy przez taras od strony ogrodu do pałacowej kaplicy pochodzącej z początku XX wieku, gdzie oprócz obejrzenia jej wnętrza, zajrzeliśmy też do pokoju, w którym w czasie okupacji przez jakiś czas ukrywał się młody ksiądz Stefan Wyszyński (późniejszy Prymas i Błogosławiony). A potem chwilę rozkoszowaliśmy się słońcem i kolorami w pałacowym parku oraz oczywiście ustawiliśmy się do pamiątkowego zdjęcia.


Dalsza trasa prowadziła do budynku folwarcznego, w którym mieści się ekspozycja sztuki socrealizmu. Po drodze można było odwiedzić toaletę, w której można było podziwiać też gablotę z muzealnymi okazami wyposażenia łazienek, w tym nocników:)
Sama ekspozycja dostarczyła nam sporo wspomnień i choć pokazane w ekspozycji eksponaty kojarzyły się z nienajlepszym czasem, to z perspektywy czasu stanowiły nie lada frajdę i były okazją do drobnych żartów.


Po drodze do ostatniego pałacowego obiektu znowu mogliśmy się porozkoszować słoneczną pogodą w pięknych okolicznościach przyrody i zabytku oraz oczywiście znowu "cyknąć" pamiątkową fotkę wykonaną przez mistrza nad mistrzami nieocenionego Maurycego.


I na koniec tej części wycieczki jeszcze wozownia z kolekcją pojazdów rożnego wieku i przeznaczenia oraz wyposażenia nie tylko pojazdów ale też jeźdźców i... rowerzystów.
A potem ruszyliśmy do Lublina znowu ciesząc się pięknem jesiennego krajobrazu za oknami.



Czasu na zwiedzanie Lublina nie mieliśmy, ale trochę udało nam się zobaczyć i posłuchać na Starym Mieście w drodze z parkingu na obiad w restauracji Grodzkiej na ulicy Grodzkiej oczywiście :)


Ostatnim punktem wycieczki była bardzo stara i zachwycająca królewska Kaplica Trójcy Świętej na lubelskim zamku, niezwykła ze względu na zdobiące ją bizantyjskie polichromie odkryte w XIX wieku pod warstwami pobieleń. Niestety na zwiedzenie całości zamkowych ekspozycji nie mieliśmy już czasu i musieliśmy na tym zakończyć wycieczkę, oczywiście wspólnym zdjęciem. A potem już tylko spacer na parking i powrót do domu. w drodze powrotnej Eleonora podarowała nam gruby śpiewnik i zachęciła do śpiewania. Wykorzystaliśmy okazję w pełni, co sprawniejsi wyszukiwali teksty piosenek w internecie i tak wspólnymi siłami (z udziałem super solistów - Alicji, Marysi, Ireny i Maurycego) przez dwie godziny wyśpiewywaliśmy repertuar biesiadno-legionowo-harcerski jaki tylko nam się przypomniał ... a kierowca Michał akompaniował nam klaksonem!!! Poszło świetnie! Musimy to powtórzyć w najbliższym czasie!!!
Warszawa przywitała nas deszczem...




Przypominamy adres mailowy:

senior-swd@egonet.pl



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz